ROZDZIAŁ 5

03:15

Jedziemy już z dobrą godzinę, żadne z nas nie miało odwagi wypowiedzieć, chociaż jednego słowa. W mojej głowie było tyle pytań, chciałam poznać na nie wszystkie odpowiedzi. Jednak zaczęłam bać się Ashtona, ci mężczyźni go jakimś cudem znali, więc tak naprawdę on musiał być kiedyś, tacy jak oni. 
Nagle z radia usłyszeliśmy:
"Przerywamy na chwilę audycję, żeby nadać komunikat".
Ashton w tym momencie podgłośnił. Oboje słuchaliśmy z niecierpliwieniem. Myślałam, że prowadzący zaraz wypowie, że czarny grand rover jest poszukiwany w całych Stanach. Bałam się, że policja już nas szuka.
"Na drodze krajowej A35 zdążył się wypadek z udziałem ..."
Oboje odetchnęliśmy z ulgą, a mnie naszła ochota na wypytanie się o coś blondyna.
- Możesz mi powiedzieć, czego oni ode mnie chcieli? - odezwałam się wreszcie po długim czasie.
- Nie powinnaś tego wiedzieć - odpowiedział, zaciskając ręce mocniej na kierownicy.
- Tu chyba chodzi o moje życie Ashton, więc mam prawo wiedzieć.
Nic nie odpowiedział, patrzył na drogę, tak jakby był to normalny dzień. Westchnęłam tylko i oparłam się o szybę. Po chwili zasnęłam, a w myślach wciąż miałam jedno:
"Każdy ma swoje tajemnice".
Obudził mnie trzask drzwi. Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam, że znajdujemy się na stacji benzynowej. Na dworze jest już ciemno, więc przypuszczam, że jest bardzo późno. Ashton wysiadł, żeby zatankować. Byłam ciekawa w jakim miejscu jesteśmy teraz. Powinniśmy jechać około dwóch dni do Californii. Właśnie w tym momencie uświadomiłam, że nie mam ze sobą żadnych ubrań, mam tylko trochę pieniędzy i telefon. 
- Kurwa - powiedziałam.
Przecież Cami mnie zabije, jej lokal jest zniszczony przez kolegów Ashtona, a ona pewnie się o mnie martwi, że coś mi się stało, bo przecież to ja dzisiaj pracowałam. Tak samo Thomas, muszę do niego zadzwonić.
Wyjęłam z tylnej kieszeni swój telefon, spojrzałam na ekran i oczywiście był rozładowany. Oparłam się wkurzona o siedzenie i skrzyżowałam ręce na piersi. Po kilku minutach do auta wszedł Ashton i powiedział:
- Za kilkaset metrów jest motel, tam się zatrzymamy na noc.
Popatrzył na mnie chwilę i w końcu zapytał:
- Coś się stało?
- Nie wiesz, co jestem w pełni szczęśliwa, że jestem nie wiadomo jak daleko od domu. Nie mam ubrań ani kontaktu ze światem. Jest wszystko kurwa wspaniale - odpowiedziałam.
On się tylko zaśmiał, co mnie zdziwiło.
- Jesteś niesamowita - stwierdził, po czym zamknął za sobą drzwi i włożył kluczyki do stacyjki.
Znowu zapadła między nami cisza, w sumie chyba dla mnie tak jest lepiej, bo nie musimy wymuszać tematów na siłę, a dopóki nie dowiem się, o co chodzi to nie zamierzam się w ogóle odzywać.
Motel znajdował się z dala od głównej drogi w środku wielkiego lasu. Nie był dość luksusowy. Nawet wewnątrz wydawało się, jakby nikt o niego nie dbał. W recepcji nikt nie siedział, Ashton musiał zadzwonić w dzwonek znajdujący się na blacie. Po pięciu minutach przyszła do nas dość starsza kobieta, z wielkim kokiem na głowie, prawdopodobnie obudziliśmy ją. Wtedy spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Dochodziło w pół do drugiej, nic dziwnego, że kobieta jest zmęczona, my również byliśmy.
- Czego chcecie? - odezwała się swoim skrzeczącym głosem kobieta.
- Dwa pokoje jednoosobowe - odpowiedział blondyn.
- Przykro mi, wszystkie jednoosobowe są zajęte. Mogę wam dać małżeńskie tylko - oznajmiła.
- Może być - szybko stwierdziłam i wzięłam od niej klucz.
Byłam zbyt zmęczona, żeby kłócić się o głupi pokój. Chciałam jedynie położyć się do łóżka.
Ruszyliśmy razem z Ashtonem po schodach na drugię piętro do pokoju z numerem 32. Kiedy otworzyłam drzwi, moim oczom ukazał się dość zniszczony pokój, ale czego można było się spodziewać, po zwykłym motelu, który znajduję się zdala od cywilizacji. Westchnęłam tylko i weszłam do środka. Ashton natomiast próbował włączyć światło, jednak w tym budynku to chyba nie było możliwe. Ja rzuciłam się na łóżko, nawet nie zdejmując niczego z siebie. Moje oczy powoli się zamykały, jednak zanim zasnęłam, usłyszałam jeszcze:
- Śpij dobrze Ashley.

Strzały... Pusty pokój... Ulica... Człowiek w czarnym garniturze... Idą po mnie... Są blisko... Muszę uciekać... Ashton...

To tylko sen. To tylko sen. Zaczęłam sobie powtarzać, kiedy się obudziłam. Byłam cała zlana potem, zerknęłam na zegarek, który wisiał na ścianie, dochodziła czwarta rano. Wstałam z łóżka i stwierdziłam, że najlepszym pomysłem będzie umycie się i znowu położenie się do łóżka. Zanim weszłam pod prysznic, zerknęłam na blondyna, który tak słodko spał. Leżał bez koszulki i w pewnym momencie rozmarzyłam się, o tym, jak leże na nim i się całujemy. Dość! - krzyknęłam na siebie w myślach, on jest jakimś psychicznym gościem, który wciągnął mnie w dziwną i chorą grę. Nawet nie chce wiedzieć, co by zrobili ze mną jego koledzy, gdybym dostała się w ich ręce.

Zamknęłam drzwi od łazienki i zaczęłam się rozbierać. Jakimś cudem pod prysznicem była ciepła woda, było mi tak przyjemnie, że nie chciałam stamtąd wychodzić. Jednak wiedziałam, że powinnam się jeszcze przespać, zanim znowu ruszymy w podróż. Założyłam stanik i majtki, po czym wyszłam z łazienki w rękach trzymając resztę moich ubrań. Cieszyłam się, że Ashton śpi, bo dzięki temu mogłam spokojnie chodzić w samej bieliźnie i nie czuć się niekomfortowo. Na podłodze leżała jego koszulka, założyłam ją, licząc na to, że blondyn nie będzie miał nic przeciwko temu. W sumie on mnie chroni, więc mogłabym uznać, że koszulka to rodzaj pomocy z jego strony. Zdjęłam stanik i znowu położyłam się do łóżka obok chłopaka. Po chwili poczułam jak Ashton się porusza i nagle objął mnie ręka w pasie. Moje ciało od razu zareagowało i przeszły mnie ciarki po brzuchu, wiem, że zrobił to nie umyślnie, ale i tak, była to najmilsza rzecz od dawna. Po następnych sekundach wtulił się we mnie, a ja poczułam się tak bezpiecznie, jak nigdy w życiu i sama zasnęłam w jego objęciach. Zapomniałam o złości, o tych wszystkich okropnych wydarzeniach, o strachu i o Thomasie i Cami.

Zaczęłam się budzić, kiedy Ashton zaczął rysować kółka na mojej dłoni. Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam, że to ja leże na nim i moja głowa znajduję się na jego torsie. Uśmiechnęłam się powolnie, ciesząc się z każdej minuty, w której nie muszę o niczym myśleć.
- Przepraszam, że cię obudziłem - szepnął blondyn.
- Nic się nie stało - odpowiedziałam.
Przez długi czas leżeliśmy przytuleni do siebie, nic nie mówiąc. Ashton rysował jedną ręką po mojej dłoni, a drugą po mojej talii. Ja robiłam to samo na jego klatce piersiowej. Było tak przyjemnie, że nie wstawałabym przez cały dzień, ale musieliśmy oboje wrócić do rzeczywistości. Dlatego podniosłam się, ale chłopak mi nie dał, od razu objął mnie w pasie i przywrócił do pozycji leżącej.
- Gdzie ci się śpieszy? - szepnął mi do ucha.
- Musimy jechać - oznajmiłam.
- Mmm umiesz wszystko zepsuć, jesteś okropna - zaczął marudzić.
Puścił mnie w tym momencie i spojrzał się na mnie dziwnym wzrokiem.
- No co? - zapytałam.
- Masz moją koszulkę na sobie? - odpowiedział pytaniem.
- Hm no tak, ale...
- Ładnie ci w niej, powinnaś zawsze w niej spać.
Uśmiechnęłam się na ten komplement.
- Jednak musisz mi ją oddać, bo muszę coś na siebie założyć - zaśmiał się.
Moje policzki zrobiły się czerwone i szybko zabrałam swoje rzeczy, po czym weszłam do łazienki. Po ośmiu minutach byłam gotowa do wyjścia i wyruszenia nie wiadomo po co, do Californii.

Po wymeldowaniu się z motelu, przez głowę przeszła mi myśl, że może po tym, co się wydarzyło rano, Ashton opowie mi coś o tym, czemu ci ludzie mnie ścigają. Chyba powinnam coś wiedzieć, skoro chodzi o moje życie. Otworzyłam drzwi od auta i wsiadłam, blondyn po chwili zrobił to samo i ruszyliśmy. Kiedy chłopak miał zamiar włączyć radio, powstrzymałam go ruchem dłoni i powiedziałam:
- Teraz możesz mi wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi.
- Jak dojedziemy na miejsce, obiecuję ci, że wszystkiego się dowiesz.
- A czemu jedziemy akurat tam? - zapytałam.
- Bo stamtąd pochodzę.





-----------------------------------------------
Hej! Wreszcie wróciłam do tego opowiadania!
Mam dużo pomysłów, co do tej opowieści, ale prosiłabym o mega wsparcie. Rozdziały będą się już pojawiać regularnie w każdy piątek :). Komenatarze są mile widziane :).


You Might Also Like

0 komentarze

Popular Posts

Like us on Facebook

Flickr Images