ROZDZIAŁ 3

03:13

   Zaczynałam się obawiać o swoje życie. Ten chłopak był straszny. Przez chwilę myślałam, że może mnie z kimś pomylił. Jednak on znał drogę do mojego mieszkania bez pomocy. Nie chciałam podchodzić do niego za blisko. Było pomiędzy nami pięć kroków różnicy, więc nie widziałam jego twarzy. Od tyłu wyglądał groźnie, miał na sobie bluzę, pod którą były ukryte szerokie barki. Chłopak miał może metr osiemdziesiąt, nie więcej. Prawdopodobnie był w moim wieku, więc nie powinien być żadnym mordercą, chociaż nigdy nic nie wiadomo.

    Łzy spływały mi po policzkach, nie kontrolowałam tego, co dzieję się z moim ciałem. Z jednej strony nie chciałam iść, ale moje nogi same szły. Coś mówiło mi, że muszę poznać tego człowieka, mimo że był niebezpieczny. 
- Rusz się trochę! - burknął do mnie, nawet się nie odwracając.
Jednak nie przyspieszyłam ani o krok. Szłam patrząc w dół. Z każdym kolejnym krokiem odliczałam rzeczy, które w swoim życiu mogłabym jeszcze zrobić.
Pojechać do Paryża, pięćdziesiąt osiem... kupić sobie psa..., siedemdziesiąt... przestać palić...
Po kilkunastu minutach dotarliśmy przed wejście do bloku. Na całe szczęście, bo skończyły mi się już pomysły. 
Na początku myślałam, że koleś zaczeka aż mu otworzę. Jednak on z kieszeni swojej kurtki wyciągnął klucze, które pasowały do zamka. Po plecach przeszły mnie ciarki. Na początku wmawiałam sobie, że może tu mieszka, gdzieś obok mnie. Po plecach przeleciała mi jedna zimna kropla potu. Czym ja się stresuję? Na pewno jest tylko moim sąsiadem. Próbowałam się na wszystkie możliwe sposoby uspokoić. Szłam po schodach na klatce ostrożnie. Czując, że mogę zaraz zemdleć. Kiedy stanęłam pod drzwiami od mieszkania, chłopak oparł się o ścianę, spuszczając głowę na dół, tak żebym nie widziała jego twarzy. W małym stopniu ucieszyłam się, że nie ma kluczy od tych drzwi, może jednak nie był takim psychopatą za jakiego go uważałam. Zaczęłam przeszukiwać kieszenie kurtki. Nigdzie nie było moich kluczy. Zaczęłam się ponownie denerwować.
Gdzie one mogą być? Przecież nie zniknęły. - mówiłam sobie w myślach.
- Szukasz czegoś? - odezwał się chłopak.
- T-tak - odpowiedziałam, najpewniejszym głosem.
- Myślę, że ja posiadam twoje klucze - oznajmił i wyciągnął rękę, żeby podać mi moją własność.
- S-sskąd je masz? - zapytałam.
- Tak łatwo ci je zabrać Alice - zaśmiał się.
Odjęło mi mowę, nie mogłam już wykrztusić żadnego słowa. Wzięłam od niego klucze i zaczęłam powoli otwierać drzwi. Nie miałam teraz żadnej ochoty zapraszać go do domu, ale straciłabym szacunek przyjaciół, gdybym go nie wpuściła.
Pierwsza weszłam do mieszkania, a on chwilę za mną. Wtedy dopiero przyjrzałam mu się dokładnie. Był to ciemnowłosy blondyn, nie powiem był przystojny. Gdy zdjął kurtkę i popatrzył na mnie, uśmiechnął się, a jego dołeczki w policzkach sprawiły, że się rozpłynęłam. 
- No to co Alice?! Całujemy się czy nie? - zapytał, uśmiechając się i powoli podchodząc do mnie.
Sama nie wiedziałam, kiedy zaczęłam się uśmiechać na jego widok. Nie mogłam pozwolić sobie na to, żeby jakiś chłopak mi się spodobał.
- Nie słyszałeś, że ja nie sypiam z chłopakami - odpowiedziałam mu.
Po czym podeszłam do lodówki, żeby sprawdzić czy coś jest do jedzenia. Oczywiście zapomniałam dzisiaj zrobić zakupów.
- Niech to szlag! - zamknęłam drzwi od lodówki.
- Co się stało? - zapytał spokojnie.
Spojrzałam na niego, stał w przedpokoju opierając się o ścianę, był taki seksowny. 
- Nic - warknęłam. 
Poszłam do swojego pokoju w poszukiwaniu swojego telefonu, którego oczywiście nie wzięłam ze sobą na imprezę. Zdjęłam w tym samym czasie kurtkę i rzuciłam ją na łóżko. 
- Kurde! No gdzie jest to cholerstwo?! - krzyczałam.
Zaczęłam przerzucać pościelą, gdy usłyszałam:
- Może ci pomóc? - zapytał, stojąc w drzwiach od sypialni.
Spojrzałam na niego i zmiękły mi kolana. 
- Nie, poradzę sobie - odpowiedziałam.
- Jak tam chcesz, będę w salonie na kanapie, jakby coś.
Odszedł.
- "Będę w salonie" - powiedziałam po cichu i dalej zaczęłam się wkurzać.
W końcu po 10 minutach miałam dość, padłam na łóżko i stwierdziłam, że to bez sensu. Najwyższa pora odpuścić.
- Muszę wyjść na fajkę! - oznajmiłam sama do siebie.
Przeszłam przez salon, chłopak dalej tam siedział. Stwierdziłam, że go oleję tak jak każdego innego.
Wyszłam na balkon, swoje fajki znalazłam pod doniczką i odpaliłam jednego. Usiadłam na kamiennej podłodze i zaczęłam myśleć. Z każdym wciągnięciem uspokajałam się. W pewnej chwili oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy.
- Często tu siedzisz nie?
Momentalnie otworzyłam oczy i zaczęłam kaszleć.
- Jezus, zawsze tak się skradasz? - zapytałam, patrząc się na niego złym wzrokiem.
- Ashton, nie Jezus - zaśmiał się.
- Miło mi poznać, wreszcie nie jesteś psychopatą bez imienia. - powiedziałam.
- Ciężko z Tobą rozmawiać - westchnął.
- Cóż taka jestem.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
- Wiesz, słyszałem trochę o Tobie - oznajmił.
- No cóż... Takie życie.
- Dla wszystkich taka jesteś?
- Może, co cię to w ogóle interesuje? - zapytałam.
- Nic, mogę się położyć na kanapę?
- Ta jasne idź.
Do końca wieczoru już nie gadaliśmy. Mimo że był przystojny, moim zdaniem nie powinien wciskać nosa w nie swoje sprawy.
Położyłam się około północy, widziałam, że Ashton już spał. Ja przed zaśnięciem, miałam trochę wyrzutów sumienia względem niego.
*Znaleźli mnie, co robić? Gdzie uciekać? Biegną po mnie. Już ich widzę... Są blisko... Weszli, co teraz będzie?*
Obudziłam się, spojrzałam na zegarek. Dochodziła czwarta nad ranem. Byłam cała potargana, moja za duża bluzka odsłoniła zbyt wiele. Nasunęłam ją z powrotem na ramię. Wstałam i stwierdziłam, że muszę zapalić. Przeszłam po cichu obok blondyna i ostrożnie wyszłam na świeże powietrze. Oczywiście po chwili znowu zaczęłam się uspokajać po moim papierosie. Nagle w drzwiach balkonowych pojawił się on. Spojrzałam na niego, wyglądał tak niewinne ale jednocześnie, tak niesamowicie przystojnie.
- Tym razem mnie nie zaskoczyłeś - uśmiechnęłam się.
- Widzę, że ktoś tu ma dobry humor, muszę zapamiętać tą godzinę.
Oboje się zaśmialiśmy, po czym on zapytał:
- Co tu robisz o tej porze?
Spojrzałam w dół.
- No cóż, miałam zły sen.
- O czym był?
- O ludziach w czarnych kombinezonach.
- Masz dziwne fobie w takim razie - stwierdził - skoro boisz się ludzi.
Uśmiechnęłam się, cieszę się, że po raz pierwszy komuś powiedziałam o moim śnie.
- Nie boję się ludzi, boje się bardziej tego, jak mogą mnie skrzywdzić.
- Nie każdy musi cię zranić Alice.
- Sądzę inaczej, dlatego staram się nikomu nie ufać. Jak już to zauważyłeś, ciężko ze mną gadać.
- Może usiądziemy w salonie? - zaproponował.
Nie chciałam z nim gadać, bałam się, że za dużo mu powiem, a on wykorzysta to potem przeciwko mnie. Jednak w myślach, coś mi podpowiadało, że Ashton ma dobre zamiary.
Kiwnęłam głową i oboje wyszliśmy z balkonu.
Usiedliśmy na kanapie i rozmowa sama nam przyszła. Opowiedziałam mu trochę o sobie. Gdzie pracuje, ile mam lat, kto jest moim najlepszym przyjacielem - same podstawowe informacje. Dowiedziałam się, że Ashton ma 19 lat i jest dość nieśmiały, rzadko chodzi na imprezy. Mimo że trochę się różniliśmy, rozmowa przychodziła nam łatwo. Opowiadałam mu trochę o moich wpadkach na imprezach, ze wszystkich się śmiał.
- No dobra, a teraz chce się dowiedzieć czegoś o Tobie?
- Już dużo wiesz - zaśmiałam się.
- Chodzi mi o prawdziwą Ciebie, bo chyba nie jesteś do końca szczera ze mną - powiedział.
Westchnęłam.
- Nie ma nic więcej, to cała ja. Alice. Dziewczyna, która zapomina zrobić zakupów, nikt się jej nie podoba, chodzi na imprezy i pracuję w zwykłej kawiarni. Nie ma w moim życiu nic nadzwyczajnego.
Miałam nadzieję, że go jakoś przekonałam.
Ashton patrzył się na mnie jeszcze chwilę, a potem stwierdził:
- Skoro to wszystko, to chodźmy lepiej spać.
- Dobrze - odpowiedziałam.
Zanim weszłam do swojej sypialni, odwróciłam się jeszcze żeby spojrzeć na niego. Wydawał się być dobrym chłopakiem, ale ja nie byłam dla niego odpowiednim towarzystwem.
Następnego ranka, jak zwykle od razu po wstaniu, zapaliłam papierosa i po piętnastu minutach byłam gotowa na spotkanie z Thomasem. Szybko obudziłam blondyna śpiącego jeszcze na mojej kanapie. 
- Ej wstawaj Ashton! - powiedziałam zbyt głośno.
Chłopak ledwo żywy otworzył oczy.
- Mhm. Co się dzieje? - zapytał.
- Ubieraj się, bo muszę już wychodzić - oznajmiłam.
- Przecież ja mogę cię podrzucić - wysyczał przez zęby.
- Nie, jadę z Thomasem, więc ubierz się i idź sobie.
- Jezu, daj mi spokój!
Automatycznie, gdy to powiedział, coś we mnie pękło.
- Słuchaj, to nie jest twoje mieszkanie, więc z łaski swojej wynoś się! Natychmiast!
Ashton od razu wstał i spojrzał się na mnie dziwnym wzrokiem.
- O co ci chodzi kobieto? - powiedział naburmuszony.
- O to, że mój przyjaciel na mnie czeka, więc rusz dupę! - odpowiedziałam wściekła.
- Przecież to nie jest twój chłopak, więc chyba może zaczekać! - warknął.
- A może to mój chłopak...
Cholera! Co ja powiedziałam. Zawsze tak jest, gdy jakiś chłopak może mi się podobać, odpycham go. Kłamiąc mu w żywe oczy.
- Ta... no już to widzę.
Jego wypowiedzi mnie wkurzały, więc ciągnęłam to dalej.
- Słuchaj, może tak naprawdę cię wczoraj okłamałam i nie jestem tym za kogo mnie uważasz. Jestem z Thomasem i jesteśmy bardzo szczęśliwi.
Widać było po oczach chłopaka, że właśnie go zraniłam. Łzy napłynęły mi do oczu. Czemu ja to powiedziałam?
- Już to widzę, jak taki ułożony chłopak jak Thomas, by cię chciał.
Blondyn odwrócił głowę, żeby na mnie nie patrzeć.
Teraz jednocześnie miałam ochotę krzyczeć i płakać. Jak on mógł coś takiego powiedzieć. 
- Dobra wychodzimy! - krzyknęłam z zaciśniętym gardłem.
Po kilku minutach znaleźliśmy się na dole. Kiedy zobaczyłam Thomasa, od razu zaczęłam do niego biec. Chciałam pokazać Ashtonowi, że to co mówiłam, było prawdą.
On szedł z tyłu, miał kaptur na głowie i udawał, że się nie przejmuje.
Ja natomiast biegłam tak szybko, że omal się nie przewróciłam o mały kamyczek.
Kiedy Thomas mnie zauważył biegnącą, szybko wystawił ręce, żeby mnie przytulić. Rzuciłam się na niego i zrobiłam coś, czego nigdy bym się po sobie nie spodziewała. Pocałowałam go.





-------------------------------------------------------------------------------------
Hejka! Wiem długo czekaliście!
Więc jak widzicie rozdział jest długi! Dziękuję wszystkim, którzy na niego czekali.
Jak wiecie mam teraz w szkole okres, gdzie ciągle piszemy jakieś testy i ja mam sporo nauki.
Tak więc prosiłabym o wszelkie komentarze i ogólnie o waszą opinie, co sądzicie na temat bloga i ff.








You Might Also Like

1 komentarze

  1. No wiesz ty co!!!!!!!!!!!!
    Jak mogłaś nie powiedzieć że jest nowy rozdział!
    wstydziła byś się!
    A co do rozdziału to cudowny jak zawsze <3 i żądam nexta <3

    OdpowiedzUsuń

Popular Posts

Like us on Facebook

Flickr Images