Siedzę na balkonie z niedopałkiem w ręce i czekam na kolejny podmuch wiatru, dzięki któremu poczuję, że żyje. Jesień w naszym mieście zaczęła się już na dobre, temperatury nocą są już poniżej zera stopni. A ja dalej nie odczuwam tego, że się ochłodziło. Moje ciało okrywa teraz, tylko o wiele za duża bluzka na ramiączkach i luźne, krótkie spodenki. Powiem szczerze, nigdy jeszcze nie było mi specjalnie zimno.
Patrzyłam się na niebo i rozmyślałam o tym, jak powinno dalej wyglądać moje życie. Czy powinnam tu siedzieć, w tym mieście? Co jeśli po mnie przyjadą? Oni potrafią znaleźć każdego ...
Nagle usłyszałam, jak ktoś podjeżdża motorem pod mój blok. Wstałam, a swojego papierosa wrzuciłam do doniczki z kwiatkiem, który stał na parapecie. Wychyliłam się przez barierkę i ujrzałam Thomasa, który jak codziennie rano przyjechał po mnie z kawą i pączkiem w ręku. Wiedziałam, że to sygnał - czas się zbierać. Weszłam z powrotem do mieszkania, na przeciwko drzwi balkonowych znajduję się kuchnia, która jest w sumie połączona też z salonem. Pierwsze, co zrobiłam to otworzyłam drzwi lodówki. Pusto. Po czym dochodzi do mnie, że już od ponad tygodnia nie robiłam zakupów.
- Cholera! - mówię, a następnie przeczesuję swoje włosy.
Idę do swojego pokoju, a tam na łóżku leży półnagi chłopak. Westchnęłam tylko, zabrałam z krzesła moją koszulę i ubrałam ją na moją bluzkę.
- Sam wstawaj! Nie możesz tu zostać przez cały dzień, ja mam robotę. Więc rusz ten tyłek.
Rzuciłam mu na głowę jego koszulkę, która leżała na ziemi. Z jednej strony mi go szkoda, bo myślał, że coś mu ze mną wyjdzie. Ale jak każdy inny chłopak, przespał się tylko na moim łóżku. Wszyscy dzięki temu uważają mnie za królową imprez. Zawsze wychodzę z jakimś chłopakiem, ale potem i tak, z nim tego nie robię. Biedny, potem obwinia siebie, że nie udało mu się wyrwać najlepszego towaru w mieście, traci pewność siebie i już nigdy się nie pokazuję. A ja... no cóż, nigdy nie rozmawiam o tym, co się dzieje w nocy z moim towarzystwem do imprez. W sumie oni wszyscy uważają, że jestem jakimś ich bóstwem i zapraszają mnie na każde pijańskie spotkanie. Oczywiście ja się zgadzam, bo, co mam innego do wyboru. Moja noc zawsze kończy się tak samo, chłopak, który wrócił ze mną do domu, zostaje bez koszulki i przez chwilę udaje zainteresowanie nim, a potem wmawiam mu, że muszę iść na chwilę do łazienki. Następnie w toalecie się przebieram w ciuchy wyjściowe i wychodzę oknem z domu. Przez następne kilka godzin chodzę po mieście i szukam inspiracji do malowania, nad ranem wracam i zastaję chłopaka śpiącego, ja natomiast kładę się na kanapę i również zasypiam. Tak jest najczęściej. Pod względem intymnych spraw to wciąż jestem dziewicą i nie sądzę, żeby zmieniło się to przez najbliższy czas, ponieważ nigdy nie spotkałam nikogo odpowiedniego.
Myłam zęby, kiedy nagle za moimi plecami pojawił się Sam.
- Alice, słuchaj, bo ja ... - zaczął mówić.
Odwróciłam się do niego z miną pt. "Nie mów nic żałosnego, bo to nie poprawi twojej sytuacji".
- W sumie już nic - dokończył.
Wyplułam pianę z ust, przetarłam twarz ręcznikiem i poszłam po torebkę. Przez ani sekundę nie zwracałam uwagi na to, co robi Sam. Dopiero, gdy wychodziłam z mieszkania, zwróciłam uwagę na to, że już poszedł. Pokręciłam w tej sprawie tylko głową i wyszłam. Przed drzwiami od bloku, czekała na mnie już moja pyszna kawa i oczywiście mój najlepszy przyjaciel.
- Ile razy ci już mówiłam, jak bardzo jesteś mi potrzebny? - powiedziałam na przywitanie.
- Zawsze wtedy, kiedy mam dla ciebie kawę rano - uśmiechnął się, opierając się o motor z dwoma napojami w dłoni.
Wzięłam od niego jeden kubek, po czym mocno go przytuliłam. On odwzajemnił się tym samym.
- Ładnie pachniesz - stwierdził.
- Dziękuję, a masz dla mnie pączka? - zapytałam, patrząc się na niego z nadzieją w oczach.
- Oh - westchnął - zawsze umiesz mnie przechytrzyć.
Oboje zaczęliśmy się śmiać.
Mogę stwierdzić, że jego uśmiech jest chyba najładniejszy jaki w życiu widziałam. Teraz pewnie sobie pomyślicie, że się w nim zakochałam czy coś takiego, ale to nie prawda. Thomas jest bardzo przystojnym, szczupłym i wysportowanym blondynem z niebieskimi oczami. Czysty ideał. Jednak nie dla mnie. W naszym przypadku, gdybyśmy byli razem zanudzilibyśmy się na śmierć, tzn. ja bym się zanudziła. On jest osobą bardzo romantyczną i czułą, a co do mnie, to potrzebuję stale wrażeń. Wolę żeby w związku coś się działo, poza tym wiem, że nie jestem odpowiednią partnerką dla niego. Zawsze go sobie wyobrażam z jakąś szczupła, bardzo ładną i mądrą kobietą, która pracuję razem z nim w firmie. No cóż ja jestem zwykłą kelnerką w jednej z najlepszych kawiarni na Brooklynie. W sumie to jesteśmy oboje z dwóch różnych światów i nie mam pojęcia jakim cudem się zaprzyjaźniliśmy. Gdyby nie był pierwszą spotkaną przeze mnie osobą w tym mieście, to pewnie nigdy nie utrzymywalibyśmy ze sobą kontaktu. Pamiętam, że spotkałam go jak szłam przez miasto, kiedy szukałam ulicy, na której mieszkam. On mi pomógł i odprowadził mnie pod same drzwi mieszkania. Bardzo dużo ze sobą gadaliśmy i jakoś wyszło, że zaczęliśmy do siebie wydzwaniać, umawiać się na kawę. Z czasem to wszystko przekształciło się w przyjaźń i dalej zostało na takim etapie. Jednak ja żyję w innym świecie niż on.
Ja: imprezuję, bawię się, śpię do późna, jem na mieście, nie przejmuję się niczym. Niestety on jest moim przeciwieństwem.
- To co wsiadasz Alice? - zapytał.
- Tak, zamyśliłam się po prostu - odparłam.
Włożyłam kask i usiadłam na motorze za moim przyjacielem.
Objęłam go rękami w pasie i jak najmocniej się przytuliłam.
-----------------------------------------------------------
Hej powracam!
Wiem, wiem długo mnie nie było, ale no cóż. Rozdział też dosyć krótki, ale nie gniewajcie się, ostatnimi tygodniami zajmowałam się bardziej nauką, więc musicie mnie zrozumieć. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał, jeśli tak to komentujcie.
Patrzyłam się na niebo i rozmyślałam o tym, jak powinno dalej wyglądać moje życie. Czy powinnam tu siedzieć, w tym mieście? Co jeśli po mnie przyjadą? Oni potrafią znaleźć każdego ...
Nagle usłyszałam, jak ktoś podjeżdża motorem pod mój blok. Wstałam, a swojego papierosa wrzuciłam do doniczki z kwiatkiem, który stał na parapecie. Wychyliłam się przez barierkę i ujrzałam Thomasa, który jak codziennie rano przyjechał po mnie z kawą i pączkiem w ręku. Wiedziałam, że to sygnał - czas się zbierać. Weszłam z powrotem do mieszkania, na przeciwko drzwi balkonowych znajduję się kuchnia, która jest w sumie połączona też z salonem. Pierwsze, co zrobiłam to otworzyłam drzwi lodówki. Pusto. Po czym dochodzi do mnie, że już od ponad tygodnia nie robiłam zakupów.
- Cholera! - mówię, a następnie przeczesuję swoje włosy.
Idę do swojego pokoju, a tam na łóżku leży półnagi chłopak. Westchnęłam tylko, zabrałam z krzesła moją koszulę i ubrałam ją na moją bluzkę.
- Sam wstawaj! Nie możesz tu zostać przez cały dzień, ja mam robotę. Więc rusz ten tyłek.
Rzuciłam mu na głowę jego koszulkę, która leżała na ziemi. Z jednej strony mi go szkoda, bo myślał, że coś mu ze mną wyjdzie. Ale jak każdy inny chłopak, przespał się tylko na moim łóżku. Wszyscy dzięki temu uważają mnie za królową imprez. Zawsze wychodzę z jakimś chłopakiem, ale potem i tak, z nim tego nie robię. Biedny, potem obwinia siebie, że nie udało mu się wyrwać najlepszego towaru w mieście, traci pewność siebie i już nigdy się nie pokazuję. A ja... no cóż, nigdy nie rozmawiam o tym, co się dzieje w nocy z moim towarzystwem do imprez. W sumie oni wszyscy uważają, że jestem jakimś ich bóstwem i zapraszają mnie na każde pijańskie spotkanie. Oczywiście ja się zgadzam, bo, co mam innego do wyboru. Moja noc zawsze kończy się tak samo, chłopak, który wrócił ze mną do domu, zostaje bez koszulki i przez chwilę udaje zainteresowanie nim, a potem wmawiam mu, że muszę iść na chwilę do łazienki. Następnie w toalecie się przebieram w ciuchy wyjściowe i wychodzę oknem z domu. Przez następne kilka godzin chodzę po mieście i szukam inspiracji do malowania, nad ranem wracam i zastaję chłopaka śpiącego, ja natomiast kładę się na kanapę i również zasypiam. Tak jest najczęściej. Pod względem intymnych spraw to wciąż jestem dziewicą i nie sądzę, żeby zmieniło się to przez najbliższy czas, ponieważ nigdy nie spotkałam nikogo odpowiedniego.
Myłam zęby, kiedy nagle za moimi plecami pojawił się Sam.
- Alice, słuchaj, bo ja ... - zaczął mówić.
Odwróciłam się do niego z miną pt. "Nie mów nic żałosnego, bo to nie poprawi twojej sytuacji".
- W sumie już nic - dokończył.
Wyplułam pianę z ust, przetarłam twarz ręcznikiem i poszłam po torebkę. Przez ani sekundę nie zwracałam uwagi na to, co robi Sam. Dopiero, gdy wychodziłam z mieszkania, zwróciłam uwagę na to, że już poszedł. Pokręciłam w tej sprawie tylko głową i wyszłam. Przed drzwiami od bloku, czekała na mnie już moja pyszna kawa i oczywiście mój najlepszy przyjaciel.
- Ile razy ci już mówiłam, jak bardzo jesteś mi potrzebny? - powiedziałam na przywitanie.
- Zawsze wtedy, kiedy mam dla ciebie kawę rano - uśmiechnął się, opierając się o motor z dwoma napojami w dłoni.
Wzięłam od niego jeden kubek, po czym mocno go przytuliłam. On odwzajemnił się tym samym.
- Ładnie pachniesz - stwierdził.
- Dziękuję, a masz dla mnie pączka? - zapytałam, patrząc się na niego z nadzieją w oczach.
- Oh - westchnął - zawsze umiesz mnie przechytrzyć.
Oboje zaczęliśmy się śmiać.
Mogę stwierdzić, że jego uśmiech jest chyba najładniejszy jaki w życiu widziałam. Teraz pewnie sobie pomyślicie, że się w nim zakochałam czy coś takiego, ale to nie prawda. Thomas jest bardzo przystojnym, szczupłym i wysportowanym blondynem z niebieskimi oczami. Czysty ideał. Jednak nie dla mnie. W naszym przypadku, gdybyśmy byli razem zanudzilibyśmy się na śmierć, tzn. ja bym się zanudziła. On jest osobą bardzo romantyczną i czułą, a co do mnie, to potrzebuję stale wrażeń. Wolę żeby w związku coś się działo, poza tym wiem, że nie jestem odpowiednią partnerką dla niego. Zawsze go sobie wyobrażam z jakąś szczupła, bardzo ładną i mądrą kobietą, która pracuję razem z nim w firmie. No cóż ja jestem zwykłą kelnerką w jednej z najlepszych kawiarni na Brooklynie. W sumie to jesteśmy oboje z dwóch różnych światów i nie mam pojęcia jakim cudem się zaprzyjaźniliśmy. Gdyby nie był pierwszą spotkaną przeze mnie osobą w tym mieście, to pewnie nigdy nie utrzymywalibyśmy ze sobą kontaktu. Pamiętam, że spotkałam go jak szłam przez miasto, kiedy szukałam ulicy, na której mieszkam. On mi pomógł i odprowadził mnie pod same drzwi mieszkania. Bardzo dużo ze sobą gadaliśmy i jakoś wyszło, że zaczęliśmy do siebie wydzwaniać, umawiać się na kawę. Z czasem to wszystko przekształciło się w przyjaźń i dalej zostało na takim etapie. Jednak ja żyję w innym świecie niż on.
Ja: imprezuję, bawię się, śpię do późna, jem na mieście, nie przejmuję się niczym. Niestety on jest moim przeciwieństwem.
- To co wsiadasz Alice? - zapytał.
- Tak, zamyśliłam się po prostu - odparłam.
Włożyłam kask i usiadłam na motorze za moim przyjacielem.
Objęłam go rękami w pasie i jak najmocniej się przytuliłam.
-----------------------------------------------------------
Hej powracam!
Wiem, wiem długo mnie nie było, ale no cóż. Rozdział też dosyć krótki, ale nie gniewajcie się, ostatnimi tygodniami zajmowałam się bardziej nauką, więc musicie mnie zrozumieć. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał, jeśli tak to komentujcie.